Ekosystemy trawiaste
Ryszkiewicz MarcinTrawy pojawiły się późno w ewolucji roślin. Ich szczątki kopalne pochodzą z połowy trzeciorzędu (sprzed niespełna 30 milionów lat), są więc młodsze niż takie wielkie grupy roślin, jak mchy, paprotniki, szpilkowe, czy większość kwiatowych. Trawy osiągnęły jednak wkrótce niebywały sukces ewolucyjny: prerie Ameryki Północnej i pampasy Ameryki Południowej, stepy Eurazji i sawanny Afryki to olbrzymie obszary kuli ziemskiej, na których stanowią one dominujący, nieomal jedyny element roślinny. Co przesądziło o ich sukcesie? Kiedy kosimy trawnik kosiarką, trawa nie zamiera, przeciwnie, wtedy właśnie rośnie najbujniej i jest najbardziej produktywna. Spróbujmy podobnie potraktować inne rośliny, a ich ucięte pędy nigdy już się nie wyciągną, liście nie odrosną. Porządna pielęgnacja trawnika polega na jego częstym strzyżeniu – nie tylko dlatego, że to pomaga trawom, ale i dlatego, że przeszkadza wszystkim innym roślinom. W rezultacie – trawy zostają same.
Oczywiście, trawy nie przystosowały się do kosiarek, ręcznych czy mechanicznych, i nie im zawdzięczają swoje sukcesy. Lecz w tej roli człowiek zastąpił tylko olbrzymie rzesze trawożernych zwierząt (głównie ssaków), które od milionów lat obgryzały liście i pędy traw całego świata, przyczyniając się do ich sukcesu. Bez zwierząt trawożernych nie byłoby i traw, a w każdym razie stepów (i wszystkich ich lokalnych odmian). A bez stepów, nawiasem mówiąc, nie byłoby i człowieka. Nasze losy i losy traw sprzęgły się nierozdzielnie.
Sukces traw polegał na zerwaniu z niemal wszystkimi tak zwanymi trendami ewolucyjnymi, które się w dziejach roślin zarysowały. W czasach powszechnego wśród roślin kwiatowych uzależnienia od owadopylności trawy porzuciły ten sposób zapylania i wróciły do, znacznie starszej ewolucyjnie wiatropylności (do dziś praktykują ją na przykład szpilkowe). Trawy zredukowały do minimum swą morfologię – do prostego pędu i kilku długich, niczym nie wyróżniających się liści – uprościły też swe korzenie, które stały się gęstwą prawie identycznych, nie zróżnicowanych odrostów. Ale największym zapewne wynalazkiem było zupełne odwrócenie "filozofii wzrostu". Zamiast rosnąć od czubka, trawy przyrastają od dołu. Co to oznacza?
Wzrost to złożony i skomplikowany proces. Rośliny rozwiązały ten problem, wytwarzając wyspecjalizowane organy, tzw. ośrodki wzrostu, w których komórki dzielą się intensywnie, inne organy zostały tych funkcji pozbawione (gdyby wszystkie komórki zachowały zdolność dzielenia się, organizm szybko utraciłby nad nimi kontrolę, jak to ma miejsce w przypadku komórek nowotworowych, nie stanowiących jednak, ściśle biorąc, komórek organizmu). U roślin wzrost odbywa się, mówiąc najogólniej, w górę (lub w dół w przypadku korzeni) oraz na boki i oba te rodzaje wzrostu mają swe własne ośrodki, zwane merystemami. Wzrost ku górze odbywa się w stożku (wierzchołku) wzrostu, położonym zazwyczaj na szczycie każdego pędu. Gdy ten szczyt utniemy lub gdy odgryzie go zwierzę, pęd przestaje rosnąć (przynajmniej na długość). Otóż trawy, jak mówiliśmy, przeniosły swój "wierzchołek" wzrostu do podstawy pędów i liści (pędy traw, zwane źdźbłami, przyjęły dodatkowo budowę segmentową, z pustym wnętrzem, co umocniło niebywale ich strukturę, pozwalając im rosnąć wysoko przy zachowaniu bardzo cienkiego przekroju). Gdy odetniemy wierzchołek trawy (pędu lub liścia), trawa odrasta; gdy obcinać będziemy często, trawa będzie odrastać szczególnie intensywnie. A zważywszy, że to obcinanie odbywa się w naturze zazwyczaj za pomocą zębów zwierząt trawożernych, uznać możemy, że trawa wyraźnie przystosowała się, by być zjadaną, i że przybywa jej w miarę jedzenia. A to już nawiązuje wyraźnie do opowieści biblijnej, od której rozpoczęliśmy te rozważania.
Rosnąc na otwartych, zwykle suchych obszarach, trawy często padają ofiarą ognia. Pożary stepów i sawann, tam gdzie te naturalne skupiska roślinne jeszcze się zachowały, zdarzają się często, niemal cyklicznie, z nadejściem pory suchej. Dla wielu zwierząt i roślin są to wydarzenia dramatyczne. Ale nie dla traw. W obliczu nieubłaganego żywiołu trawy zastosowały znany nam już trik ewolucyjny: zamiast próbować walczyć z zagrożeniem, postarały się wyciągnąć z niego maksymalne korzyści. Źdźbła trawy, puste w środku, drewnieją wraz z dojrzewaniem i palą się od byle iskry (słomiany ogień to nie tylko przenośnia, to także opis pewnego istotnego zjawiska biologicznego). Równie łatwo płoną ich wysuszone liście i kłosy. Dojrzała trawa sprawia wrażenie rośliny przystosowanej do palenia się, podobnie jak przystosowana jest do obgryzania przez trawożerne zwierzęta.
Ogień trawiący bezkresne stepy przechodzi jednak szybko i nie jest zbyt gorący. Delikatna tkanka wzrostowa traw, ukryta tuż przy ziemi, wytrzymuje więc zwykle jego przejście, gotowa od razu po pożarze do podjęcia swej działalności. Dodatkowa obecność licznych naziemnych lub podziemnych pędów płożących, którymi trawy rozmnażają się wegetatywnie, zwiększa ich odporność na wszelkiego rodzaju zagrożenia przychodzące z góry. Dlatego też choć stada zwierząt roślinożernych i trawiące stepy płomienie niszczą wszystkie niemal siewki drzew, krzewów i innych roślin, trawom nie szkodzą, uwalniając je przy okazji od konkurentów.
Ewolucja trawTrawy zaczęły swą zwycięską ewolucyjną epopeję w drugiej połowie trzeciorzędu. Zachodziły wtedy na świecie znaczące przemiany geologiczne i klimatyczne. Jeden, gigantyczny superkontynent, który grupował w erze mezozoicznej wszystkie lądy Ziemi, rozczłonkowywał się coraz bardziej. Aktywizowały się przy tym prądy morskie, robiło się coraz zimniej w regionach podbiegunowych. Wszystko to w znaczący sposób wpłynęło na klimat, zwiększając jego zróżnicowanie przestrzenne (na strefy klimatyczne) i czasowe (na pory roku). Prowadziło to między innymi do osuszenia obszarów lądowych i ożywienia wiatrów, których działalność jest wszak odzwierciedleniem niejednorodności klimatycznej planety. Wiatr daje możliwość "taniego" rozsiewania pyłku i nasion, ale tylko na otwartych przestrzeniach. Trawy właśnie skorzystały z tej nadarzającej się okazji, przechodząc na wiatropylność. By ich strategia była w pełni skuteczna, dżungle tropikalne, których gęstwina zatrzymuje wiatr niemal zupełnie, musiały jednak ustąpić miejsca terenom możliwie jak najbardziej otwartym. I trawy nie tylko wykorzystały powstanie takich właśnie terenów, lecz także jak najbardziej aktywnie przyczyniły się do ich ekspansji. Jak widzieliśmy, "cel" ten osiągnęły dwiema metodami: przez przywabianie (a nawet, poniekąd, stworzenie) odrębnej klasy stadnych, trawożernych zwierząt, których nieustająca aktywność uniemożliwia wzrost siewek większości roślin, oraz przez stworzenie warunków do częstych, choć krótkotrwałych pożarów, niszczących wszystko to, czego zwierzęta zniszczyć nie zdążyły.
W ten sposób niewielkie zrazu obszary porośnięte trawami poczęły powiększać się w szybkim tempie, a stepy i sawanny opanowywały coraz większe obszary lądów. Za nimi coraz to nowe grupy zwierząt przechodziły na trawożerność, przyczyniając się tym samym do jeszcze większego sukcesu traw. Co więcej, zamieniając obszary leśne, dające liczne możliwości kryjówki, na otwarte stepowe przestrzenie, zwierzęta zaczęły się skupiać w stada, gdyż tylko tak unikać mogły rosnącego zagrożenia ze strony coraz liczniejszych, przywabionych łatwo widoczną zdobyczą, drapieżników. Stadność zachowań, rozbudowane życie społeczne, rosnąca doskonałość zmysłów, a co za tym idzie i rozwój mózgu, wszystko to są cechy, które swój rozwój zawdzięczają poniekąd trawom. W takich warunkach, w tej scenerii i wśród takich zwierząt pojawił się na Ziemi człowiek. Wiele, bardzo wiele z naszych cech zawdzięczamy trawom – dietę (zwłaszcza powszechność wypieku chleba), zachowania społeczne, może nawet psychikę.
Naukowcy są zgodni, że powstanie człowieka wiązało się bezpośrednio z pojawieniem się wielkich, otwartych trawiastych przestrzeni, jakimi były afrykańskie i azjatyckie sawanny. Nasz los od początku splótł się z losem traw. I do dziś z żadną inną grupą roślin nie wiążą nas tak bliskie związki. Wszystkie bez wyjątku zboża należą do traw; każdy niemal lud korzysta z innego ich gatunku, od azjatyckiego ryżu, przez afrykańskie sorgo i europejskie żyto, aż po amerykańską kukurydzę. Do traw należy trzcina cukrowa, pierwszy dostawca cukru dla ludzi, i papirus, który patronował narodzinom niejednej cywilizacji. Trawą jest też, choć trudno w to uwierzyć, bambus, niezastąpiony w życiu ludów Azji południowo-wschodniej.
Dzięki temu, że ich odżywcze ziarna są wyjątkowo zdatne do długotrwałego przechowywania, trawy pozwoliły nam zbudować miasta i zasiedlić najbardziej niegościnne tereny. Trawom zawdzięczamy możliwość hodowli zwierząt na mięso i skóry, pośrednio dzięki nim możliwy był przez całe stulecia transport pomiędzy najodleglejszymi nawet regionami – wszystkie zwierzęta pociągowe i wierzchowe są trawożerne, a ich siła bądź szybkość związane są z trawiastym otoczeniem.
Żadnej innej grupie roślin nie zawdzięczamy tak wiele. I dlatego warto poświęcić im naszą uwagę. Zwłaszcza że dzięki nim możemy uświadomić sobie pewną ważną ewolucyjną naukę: słabość może być źródłem siły, jeśli tylko właściwie ją wykorzystać.
źródlo<< Powrót do listy...